niedziela, 25 listopada 2007

Niespodziewane smsy z dalekich miast...

Niedziela (jeżeli takowa wogóle istniała) okazałą sie dniem bardzo bezstresowym, może dlatego że wstałem o 16.00 i zanim uskuteczniłem chińczyka na Miodowej to zorientowałem się że za minut kilka musze wrócic do pracy....herbatka, odwiedziny sąsiada i jakis lajtowy filmik....(aha no i odwiedził współlokatora pewien Pan co to sie legitymował taką specjalną plakietką...ale o tym sza bo nie bedę tu M. szargał reputacji), w pracy nie ma żadnych ludzi wiec na spokojnie można sie ładowac do łóżka...i wszystko byłoby cacy gdyby nie mała wiadomość na moim cell fonie około 23.00 z dalekiego miasta od bliskiej osoby o której usilnie staram sie zapomnieć od dłuższego czasu.Biorąc pod uwagę złozoność naszej ostatniej rozmowy która przeistoczyła sie w przejebaną kłótnie i mocne postanowienie wykasowania wszelkiego rodzaju kontaku z dana osobą (mail,numer tel, gg etc.) mój naprawde mile zapowiadający sie koniec Niedzieli zamienił się w mega wkurw!
Martwi mnie tylko to że na całej tej bezsensownej sytuacji ucierpiał tylko biedny, niewinny Wrocław...
Spoko, zrobie sobie jajeczniczke w pracy, chlebusia zjem położe się lulu i może do wiosny się pozbieram...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

>Martwi mnie tylko to że na całej tej bezsensownej sytuacji ucierpiał tylko biedny, niewinny Wrocław...

Taaa, skąd ja to znam :]