środa, 28 listopada 2007

Mistrzu wróciłes...

I tak oto późną nocą powrócił ten co to nie jedno lodowisko zwiedził we wschodniej ełropie. Z siatką piwa marki Tatra i dużą mrożoną pizzą pod pachą. Udupcona pomarańczowa kurtka i usmiech na twarzy wyraźnie dały mi do zrozumienia że raczej w jego zyciu nic sie nie zmieniło przez te kilka tygodni nie widzenia się...Lwów, Warszawa i jakieś inne tam juz za nim...miło jest znowu słyszeć go gadającego do siebie tam do góry na antresoli...(pamietajcie że rozmawiać samym ze sobą zawsze można, nie jest dobrze kiedy juz sami sobie odpowiadamy!). Te kilka tygodni temu kiedy widzieliśmy się ostatni raz było dość nerwowo, czas wszystko widze naprawił. Tu prz recepcji jednoznacznie stwierdziliśmy że troche się steskniliśmy za sobą. Jak długo zostanie? Tego nikt nie wie. Juz się ucieszył na plan wyjazdu do jakiś odizolownych chat w beskidzie żywieckim...taaa wielki odpoczynek nadchodzi. Przez tą jego obecność zapomniałem nawet o dzisiejszych wkurwach (poza wkurwem o tytule praca).Echhh miło Cię widzieć Josh!(blog Josha dostępny w lynkach).
Aha no i uświadomiłem sobie że będziemy mieli święta niedługo.Biorąc pod uwagę fakt że nie byłem w domu rodzinnym od przynajmniej 7 miechów to i tak się jakos trzymam.I znowu te same gadki , juz widze moją kochaną siostrę mówiącą "brat kurde ale łysiejesz" albo "no i jak długo planujesz być recepcjonistą?" albo to czego kurwa nienawidze najbardziej ale w wykonaniu szwagra "to kiedy się bronisz mistrzu?")...ja pierdole!Gdyby nie fakt że pałam wielkim uczuciem do mojej wspaniałej zwariowanej rodziny to bym popierdolił te święta...tymczasem gifty musze im wszystkim znaleść a to sie znaczy że będę musiał napierdalać przez kilka godzin po galerii via krakowskiej via największej w grodzie via która powoduje we mnie reakcje wymiotne. Z chęcią wysłałbym tam Mateusza (czyt. współlokatora) ale jego znająć to wróciłby bez kasy ale za to z 5 koszulkami espirita albo innego lansiarskiego gówna. No i tu musze zaznaczyć że Mati jest mistrzem ludzi specjalizujących się w przetrwaniu do "pierwszego" (ja jestem na drugim miejscu)...krótki przykład: Sobota last łikend, Mateusz oświadcza rano (tj 14.00) na delikatnym kacu że zostało mu 100 zł do pierwszego czyli jakies 7 dni...mnie wtedy nasuwają się dwa skojarzenia
- uno - ja dałbym rady nawet do 10 za to przetrwać
- duo - chowac fajki, jedzenie i reszte dóbr bo Mati bez kasy = Paweł moge?
100 zł na 7 dni to absolutna renta ale są ludzie co jakoś sobie z tym radzą....ale nie Mati.I tak oto wracając rano w Niedziele z pracy powtarzam "za najniższą krajową" zastaje Mateusza ponownie na kacu (tu prosze sie nie sugerować że wszystko przepił...generalnie ma strasznie słaby łeb, po jednym piwie czasem nie może zasnąć bo się mu w głowie kręci wiec nawet jakby chciał usilnie rozdupcyć wszystko w barze to chyba tylko stawiając innym)...ale tym razem oświadcza dumnie że kupił sobie nowe polo za 70 zł....jesu!
- Pieniądze Ci jakieś przelali?-pytam(co jest generalnie debilnym pytaniem bo jest łikend)
- Nieee- odpowiada
- Aha-to ja już wszystko wiem (przecie on nawet 2 godzin nie przeżyje kurwa za 30 zł które chyba jeszcze ma)
- Dam rady, wezme od Robcia kaske jutro-odpowiada (Robcio to szef-materiał na kolejnego bloga,podobno kiedys walcem jeździł)
- Spoko Mati - oświadczam (dobrze wiem że Robcio nie da mu żadnej kasy bo pożyczył mu 5 stów na laptopa w zeszłym tygodniu)
To by było na tyle, tak to wygląda co miesiąc... wczoraj zapomniałem fajek rano do pracy..kiedy wróciłem wieczorem fajki wyparowały...ech, nic dodać nic ująć.---widzisz Karola ja też mam takie swoje dziecko na wychowaniu...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

tak tylko chcialam dac znac ze moj wkurw dzisiejszy jest chyba najwiekszym od ostatnich kilku miesiecy. szczegoly u mnie, jesli chce Ci sie czytac.
pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

znalazłem:)