niedziela, 30 grudnia 2007

Koncerty sylwestrowe na krakowskim rynku...

W przemyśle muzycznym są dwa rodzaje ludzi: artyści i artyści estradowi. Dla mnie różnica między nimi polega na tym, że artysta estradowy to ktoś, kto odpowiada za potrzeby swojej firmy czy potrzeby rynku. Tworzy swoje dzieła dostosowując się do tego, czego chcą ludzie. Natomiast artysta to ktoś, kto tworzy swoje dzieła, swoją muzykę, film, książkę, pisanie, dla własnej przyjemności. Gdy innym ludziom to się podoba, to fajnie, ale to nie jest najważniejsze. Artysta estradowy troszczy się głównie o to, jak sprzedać płytę jak największej liczbie ludzi, czego ludzie oczekują, to ja im to dam. Artysta zaś mówi: „co ja chcę stworzyć..., ja muszę stworzyć to..., ja nie chcę stworzyć tego... Och, zdaje się, że jeszcze komuś to się podoba, to fajnie. Jeśli spodoba to się milionowi ludzi, to nawet lepiej, ale to nie jest rzecz najważniejsza.

Steve Wilson z Porcupine Tree

To tak na wszelki wypadek... coby wszystko było w miare klarowne!

sobota, 29 grudnia 2007

Zdecydowany brak życia prywatnego...

Hmmm nie wiele zrobie przez te kilka wolnych godzin...
Przespać się musze po pracy to zapewne jakies 8-9 godzin...
Higiena...kilka dłuższych minut...
Jedzenie...jesli gotowe to godzina (bo trzeba liczyc dojscie do celu i powrót)...jeśli własne to 2-3 godziny....
Kawa i wszelkiego rodzaju rozkosze nią związane (papieros, książka, film?) jakies 30min do 2 godzin...max 3!
Potem musze się ubrac i wrócic do pracy...
Wkurwiam się na:
-kompletny brak pomysłu na prezent dla E.
-10 brazylijczyków (kto w branzy siedzi to wie do czego zdolna jest ta nacja, druga na liscie po ausie)
-wszechobecną nude w pracy...doprowadza mnie to do skrajnej rozpaczy...męczy bardziej niz rzucanie workami paszy w PGRze...
-zaparkowane samochody na chodnikach...
-notoryczny brak głosu w komputerze co zmusza mnie do słuchania polskiego radia :( świat reklam i muzyki popularnej) "Musi być jakiś sens poza muzyką dance i tłem wiec daj mi go zobaczyć"---->no kto to śpiewał?
-kot który wszystko rozpierdala po mieszkaniu i zamienia je jednocześnie pole minowe... (jedzenie, smieci itp. na podłodze)
-to że nie urodziłem się w Barcelonie albo Tokyo...
-to że mnie oczywiście na nic nie stać...(pomimo że pracuje?)
-zimno w mieszkaniu...do tego stopnia że para z ust w kuchni leci...
-ból zęba
-Olaf przejebany handlowiec z Allegro co mi Philipa Glassa juz miesiąc wysyła...i jak sie okazało wysałał na zły adres głąb jeden...weź że się chłopie do uczciwej roboty a nie wkurwiaj ludzi.
-no to co do góry...chroniczny brak czasu co ma tylko jeden plus...nie wydaje kasy a co za tym idzie nie mam takich duzych długów!

wtorek, 25 grudnia 2007

:((((

Dead state I can feel the weight
Light streaming in through an open grate
Two thread score tearing up the floor
Out in the alley with the trigger draw

Numb hands I can see the strand
Hold it together with a severed ban

Three lost years I've been crying here
I'm over, I'm over, I'm over, I'm broken

Strung out with wings of the dawn
Hole in the black soul in the storm
Torn down through the cracks in the dark
We're miles adrift we're inches apart

I'm hit I can feel the grit
Sat in the asher on the beaten brick
Two thread main running through the vein

Out in the centre with a mirrored cane
Numb feet I can hear you speak
Hold it together with a severed streak

Three lost years I've been crying here
I'm over, I'm over, I'm over, I'm broken

Strung out with wings of the dawn
Hole in the black soul in the storm
Torn down through the cracks in the dark
We're miles adrift we're inches apart

Stood up on the side og the earth
Thrown back to the track to the dirt
Two thread lose an hour a day
We're miles adrift, we're inches away...

Hold it together with a severed bank
Can't feel the blood

poniedziałek, 24 grudnia 2007

MAZE

dwie osoby tej nocy kłuje serce, jedna osoba ma krwotok z nosa, jedna osoba ma straszne dusznosci spowodowane astmą, jedno dziecko nie może spać i namiętnie budzi swoich rodziców którzy w te święta chcieli wypocząć...trzech młodych chłopców niedaleko mojego domu siedzi w małym czarnym francuskim samochodzie i losuje kto poprowadzi na stacje benzynowa po kolejny zapas piwa, jeden człowiek czytając o nowych tabletkach na cukrzyce jest sam z siebie zadowolony że nie kłócił się ze swoim synem od kilku dni, jeden człowiek wlasnie w tej chwili próbuje zasnąc w nieswoim domu starając się zrozumieć dlaczego tak nienawidzi swojej matki, jeden człowiek lezy obok swojej żony i cieszy się że jego syn nie spędza wigilii sam, jeden człowiek sam z kotem w wielkim mieszkaniu stara sie zapomniec o swietach malując sciany łazienki, dwie osoby przytulone teraz śpią, dwie zamyslone wracają z pasterki przez ciemny park, jedna spija whisky z lodowej rzezby w duzym szybkim wysokim mieście, dwie osoby słuchają muzyki, jedna osoba starsznie sie nudzi i chce zamordowac swoja siostre za migajace lamki nad komputerem, jedna osoba lezy w łózku i cieszy sie że rodzice nie pokłócili sie tej nocy...w sumie to noc jak każda inna...

piątek, 21 grudnia 2007

Dusza na prozaku...

I jak mówiłem są takie dni kiedy kilka godzin odmienia całe dni, tygodnie, miesiące utrapień...podczas ostatnich kilku tygodni zdarzyło mi sie to 2 razy (uno dzień wyzwolenia od wojska i reaktytwacja uczelniana) które to samoistnie rozwiązały moje smutki i obawy kilkumiesieczne...drugi taki dzień wydarzył się wczoraj:
- wigilia w pracy...i prezenty od szefostwa (czyt koperty z no tutaj nie powiem premią która to skutecznie pozbawiła mnie problemów finansowych na dłuzszy czas i wyciągneła z zadłużenia!hip hip hurra!)
- druga miła niespodzianka---->samotności mówimy powoli nie! Ale o tym to raczej nie bede pisać bo zapewne zapesze i wszystko się spierdoli (jak zawsze zresztą)...także małe kroczki małe w strone bliższej znajomosci damsko męskiej!
Dwie rzeczy które naprawde bardzo pozytywnie wpłyneły na moje samopoczucie...obiecałem sobie dzisiaj że nawet zaczne patrzec na pasach w lewo i prawo...(od dawna przestałem na to zwracać uwagę...a w tym kraju to pewne potracenie)...spałem tylko 3 godziny a wstałem wyspany i gotów na cały dzien nudy w pracy...zmieniam się!!!
Jednocześnie w tym samym czasie starsznie się zawiodłem na kobietach których imiona rozpoczynają się na literkę A...jedna z nich do której nie mam wogóle juz szacunku to stara przypałowa historia a druga wobec której mam bardzo duzy szacunek (i która ma adres tego bloga i zapewne to przeczyta)...roczarowanie i tyle...chujnia jednym słowem...brak kreatywnego działania...miłosc na odległość i jakieś obietnice a potem tylko śmiech i ubliżanie sobie...strata energi marnowanie życia!I mysle że tym oto wpisem skoncze całą tą historie z kobietami co się imiona zaczynają na A raz na zawsze...
To mnie wkurwia:
-od kilku dni dość ostry wkurw na tramwaje...panowie maszyniści skutecznie ładują sie na pasy tymi swoimi akwariami i nie ma bata żeby przejść na zielonym bo trzeba całego smoka ominąć a to znowu 10 minut łażenia po torach...w ciągu 3 dni w taki oto sposób zablokowano mi droge ze 4 razy...
-wkurw na strażaków miejskich (twór nie mający prawa istniec w tym miescie)...otóż czekając na pewną osobe na rynku zauważyłem że panowie strażacy chcąc spisać źle zaparkowany samochód na rogu rynku i wiślnej wsiadają w swoja ekologiczną funkel nową fure i spod komisariatu jadą ów samochód spisać...i wszystko byłoby zajebiste gdyby nie to że komisariat miesci sie raptem 50 metrów (3-4 kamienice) od źle zaparkowanego wozu...teraz pytanie po kiego chuja wy macie napisane że niby ekologia i straż miejska i wogóle wielka przyjaźń...panowie spisuja (i tutaj kolejna abstarkcja...jeden z nich niski chudy w okularach do spisania samochodu wyciąga pałkę!!!!) po czym spokojnie wsiadają i cofają spowrotem pod komisariat...brawo!brawo!brawo!
-starsznie się wkurwiłem na naszą telewizje i tu nie to żebym oglądał bo nawet nie mam TV ale kiedy tak sobie patrze na np. amerykańskie MST 3000 jako poprostu miazdżący suty tv show to przypominają mi się te nasz polskie padaki typu M jak miłosc albo Plebania z tymi problemami, ściemami, lizaniem się po fiutach i generalnie nudą wszechobecną to aż mi się flaki przewracają, że u nas nie da się MST 3000 zrobic chodz to takie proste...polecam na google video swoja drogą!
-no i genralnie na to że bóg się rodzi i potrzebuje twoich pieniedzy ale to juz za bardzo obszerny temat...więc przemilcze.
-a na PKP to sie wkurwie dopiero jutro na 100%...

P.S. Karoliny pies ma przepisany od weterynarza prozak na lęki...szczęsciarz!

-

środa, 12 grudnia 2007

sweet...

Also, please include the following information in your error report:
PYlQJqOLYs96aZidtyNe9Mg5oDDKChcBnM7GZ37ygwqZJPeipMw1cvg8OzA3
hjFpyi9Sg2aBpl3njCiHDyroSOJY6JOcW63F4WjafrTM9cot8dbD01P3fVpS
ULdVym92YCmbLdVEC9g9bvHPBPaJmLRLmo3-e2r12b7M6aanElDBM_SM6j2-
XUDOLmHlQn2K0ouiBJ1PbmGAwDFPdc107F88tXS0zQFnDXrjXXKRxOoR1QtR
7PXW1gATfyoF1yMk2xzsK6FQV_b4v4FLOBBfI5aCPcwkXqmE9TSXqdDxpIaX
mQjsYe_H0T84FHG2I-2ki19qqVv0jB4Xup_rcIJqWI3jBveoD-bpfMZ_2Gis
JRF3nbeyeGuRShRQzJpqxJquA5pHjMy6H0Eig1T8bPMaDtSFMnmScS7w_4LK
D7i3cd9dAeNTXoj0hW48ZYnjZQTLAYwVwP6IJQJC9TJXhkSSQdwfDk0GYfJO
03g-psCphLfa_6wi-V-8K4oYvTwCnBqmkUYWctnUlKCUuNrs2DHshEYGygMx
nITq48FyBOvB-LG5bHl3hiHSnYYFwAiAsWzewNqBbuX2_lr5KzbUC8wIIWoE
X3JuZcFBIsXHQqFLoUnUXo5_kYHiv663R_A2-jEjsUpk2HSOqPkj2g0SRBAd
sfqt6DOiw64dVAFR6Az7e6a12pgmCviICs2rlIPWQITKkXihWnpzTbOT9C_O
CEyJgYXA7aWnfCTrAl3TRQjhm9hQIpB0iuYybyf1Qd6nC5c30K9NaZ8UdA9O
QAA6v0G3tI7iGMTTFLjxf7Uz2z6XKpWgmEvD4IJE-hQe4FdERxQ85S3k5OQm
NmCdlTAUmsK9SPrWlsOmQ0AowqU9HB1Dp7ZvusAj77bV86CneTLFYGDc-eE2
3NoAhOlbio1YkRX9xN5tJxfli97zhTgQlBC4lIGtCpvOCN2VD1DNS2Q6cbWe
BGZUnfw66l6CgdYDc_O0K1fwtn6pAmKW-fXP5_Ve8FUWvjr7SWssJrvUzWcE
VkmaExDXePlJ_tT3ASitm-a6nXA38C1rRTq7w75DhHAEWIEMVYSrP0E3OdyB
0EWnN649EZoyrbKChvrEB5O43lqvRRTdilxJlAA1ZlYogT94Js8RhCo5lTXN
P9ZxRv5TvDiUAnLM1cTqX5fcsrHqe1dvrCpbuFuV9Au6DiM92H0cy_hhhvaz
eIih2HSWFR2VBaXBNRa7JnYXKmfdOCTdjMJnhJoZAGxEJaS6y8qMhHAOEEKu
feExu4Cc2h7lAAEMTgUXiNEwXol2ErY4ZQNQ5nGsQujSSnK_UeolV0e-5rSx
sch3JJpTFiD7DmpRBBiOPPWzIvHB7KWLF_oEAR5aobSMxaa1N39izVquytiH
L_0-V-lLQ5qDHv1dafVZ48npY2x1tZiMb3o074pzaqajo270RoOUNICT52mA
WGktLrEYx29yDL51csIhtGSsXizE1uh3lhvHUquCAR1g4ccvIBH5JTDQ2bf1
kL6-af8nD42_-PU5F4tLjt6Lx5hFLPI99LDWRMz_ss9SIIg=

Borykamy się z ...

Ja wiem że wy też siedzicie po 12 godzin przed kompem tylko plus w moim przypadku polega na tym że mnie jeszcze za to płacą...(mało, zawsze jest za mało).
Borykamy się z :
- podejrzanego pochodzenia obywatelach kraju "Rumunia" którzy narzekają na hałas śpiąc jednocześnie przy otwartym oknie które wygląda prosto na zasmrodzone pełne samochodów aleje "TRZECH NUDZIARZY". Obywateli co tajemniczo chodzą do ubikacji z czymś schowanym pod kurtką...obywateli co na obiad jedzą kilka puszek ryb, 3 budynie czekoladowe, pół bonbonierki z wiśniami i wszystko zagryzają zupka chińską...dżisas...potem leżą martwo z butelką wody w salonie.(mistrzu dziewczyny się Ciebie boją)
- z Joshem co jak oddaje 10 zł w taki zajebisty sposób---przecie te piwo i hamburger to było to 10... aha a takie plany już sobie porobiłem... litość tutaj nie ma nic do powiedzenia...ale i tak jest wielki!!!Za te śmiechy i monologi na antresoli!!!:))))))
- z ludzmi co namiętnie dzwonią i pytają sie czy mamy jakies prywatne pokoje na sylwestra (kurwa nie huhuhuhu...trzeba było wcześniej o tym pomyśleć bubku!!!!)
- o szwabach co myślą że kurwa dalej na wawelu Hans Frank stacjonuje...psują dzień, przyczepiają się do wszystkiego (np brak wieszaków, komputer z polskim oprogramowaniem...yyyy sorry ale chyba w Polsce jesteśmy, że czasu nie mają a potem popycha pierdoły przez 15 min w drzwiach)...dla Pana z Niemiec: polecam DR.STRANGELOVE....i kawałek fawlty towers "germans" na u tube....zjebie kosmiczny głupi nadęty...baranka se strzel!!!!
-turystami (inaczej się nie da ich nazwać) z Nowego Sącza co wpadają na weekend i są tak pijani że nie trzymają im zwieracze i sikają do łóżka (nie posprzątają dopóki nie powiesz im że zapłacą za szkody...żenada,żenada,żenada...ludzie po 25 lat...kwiat społeczeństwa!)
- z polskimi irlandczykami zajebistymi emigrantami co wpadają do hostelu z jakimś chłopakiem typu forent i nie mogą sie nadziwić że my tu mamy turystów z zagranicy...smutne że ja wiecej w Polsce rozmawiam po angielsku niż wy na wyspach...

WKURWY NA:
-że te gwaizdkowe prezenty są tak symobliczne że muszę 300 zł na nie wydać...:(((
-że nawet na kaca mnie nie stać...
-że wogóle monotonia i życie do dupy...o 7 rano za ciemno, do pracy daleko i nuda i chujówka wszędzie...
-

sobota, 8 grudnia 2007

Musztardowe torby...

To teraz ja juz nie wiem po ogladnięciu tych wszystkich propagandowych filmów (endgame,zeitgeist etc.) czy ja piszac tego bloga ptrzypadkiem nie przykładam ręki do globalnego budowania "nowego porządku"...jeśli tak to prosze mnie wpisac do towarzystwa Bilderbergów i przesłac kilka milionów $ na konto to ja sobie spokojnie popracuje nad jakimis planami połączenia państw w jedną całość sam w domu przy jakims Harnasiu.:))))
Jak to mówią niektórzy wracam po łikendzie odmieniony na dobre bądz jestem już całkiem nie do zniesienia...ja podsumuje to tak:łikend się udał, wracam taki jaki jestem i mam potworną grypę.
W skrócie: góry piekne miejsce, piliśmy duzo lokalnych specyfików (włącznie z miodówką z jakiegoś wesela w Żywcu sprzed roku), snieg topniał, wychodek był naprawde na zewnątrz, miejsce było tak odizolowane że bardziej już być nie mogło, Josh zakochał się w kozie...no to chyba na tyle.Mozna by dużo opowiadać ale prawde mówiąc to nie chce mi się (będą slajdy w okienku obok to sobie mozna pooglądać)...Aha i przewodni tekst---głośne nie smierdzą---o czym Josh przypomina mi cały czas do dziś prezentując w tym czasie owe głośne...:\
Wkurwów nazbierało się troche ale chyba zaczyna mi opadać ciśnienie...musiałbym te wkurwy w chwili wkurwienia wszystkie chyba na kartce notowac albo coś bo tak odgrzewać je teraz sprzed kilku dni to troche renta..
-tytułowy wkurw na musztradowe torebki\torby które widze dosłownie wszędzie od kilku miesięcy, podobno to tylko w Krakowie tyle...wszystkie te torby bym na ulicy kobietą sciągał i deptał, skakał po nich (włacznie z tą Agatki kurwa z krateczką...fuj) moda głupia ślepa.
-na PKP wkurw standard (co tu duzo tłumaczyć, pani je śnaidanie przy kasie, każdego za ten sam pociąg kasuje inaczej a jak chce się z nią troche pokłócic to odbiera komórkę i mnie olewa), ja nie wiem ajk tego monopoliste wysadzić z siodła...
-Mati kupił torbe na laptopa za 130 zł...wczoraj rano pozyczał 2 zł na śniadanie--nie komentuje tego, przemilcze.
-wkurw na buraków z Żywca co myślą że są sami w autobusie do Krakowa i napierdalają te swoje manieczki z komórki że sie nie da ani spać ani czytać ani eeee panie....szkoda słów, tylko wstać i w morde lać.
-wkurw na to że jestem chory i nie moge mówić bo z gardła wydobywają mi sie dzwięki bardziej przypominające szczekanie...a do tego musze siedziec przed dwa bite dni w robocie.
-na koszulke wkurw co nie moge jej kupić bo chce ją sprzedać koles z Utah i całe zabiegi zwiazane z kupieniem,przesłaniem etc. to dokładnie tyle co używany samochód np. łada...
-wkurw odwieczny na Urząd Skarbowy (dlaczego pisze z dużej jak nie amm zadnego szacunku?) co sobie mnie z jakimś innym pawłem pomylił chce sćiagnąc mi z konta 117 złotych za jakies przewinienie z lutego co jest jakąś totalna abstrakcją (kafkowe klimaty się zaczynaja w tym kraju)..."but still how to stop them?"

+ wielki wielki plusik dla naszego wojska co koresponduje ze mną...za to ze orzekli że raczej nie jestem im potrzebny aż do czasu wojny...
+ dla pastylek halls co pozwalaja powiedziec mi słowo jakies po każdorazowym zażyciu...fakt że tylko przez 10 minut ale zawsze to coś.

środa, 28 listopada 2007

Mistrzu wróciłes...

I tak oto późną nocą powrócił ten co to nie jedno lodowisko zwiedził we wschodniej ełropie. Z siatką piwa marki Tatra i dużą mrożoną pizzą pod pachą. Udupcona pomarańczowa kurtka i usmiech na twarzy wyraźnie dały mi do zrozumienia że raczej w jego zyciu nic sie nie zmieniło przez te kilka tygodni nie widzenia się...Lwów, Warszawa i jakieś inne tam juz za nim...miło jest znowu słyszeć go gadającego do siebie tam do góry na antresoli...(pamietajcie że rozmawiać samym ze sobą zawsze można, nie jest dobrze kiedy juz sami sobie odpowiadamy!). Te kilka tygodni temu kiedy widzieliśmy się ostatni raz było dość nerwowo, czas wszystko widze naprawił. Tu prz recepcji jednoznacznie stwierdziliśmy że troche się steskniliśmy za sobą. Jak długo zostanie? Tego nikt nie wie. Juz się ucieszył na plan wyjazdu do jakiś odizolownych chat w beskidzie żywieckim...taaa wielki odpoczynek nadchodzi. Przez tą jego obecność zapomniałem nawet o dzisiejszych wkurwach (poza wkurwem o tytule praca).Echhh miło Cię widzieć Josh!(blog Josha dostępny w lynkach).
Aha no i uświadomiłem sobie że będziemy mieli święta niedługo.Biorąc pod uwagę fakt że nie byłem w domu rodzinnym od przynajmniej 7 miechów to i tak się jakos trzymam.I znowu te same gadki , juz widze moją kochaną siostrę mówiącą "brat kurde ale łysiejesz" albo "no i jak długo planujesz być recepcjonistą?" albo to czego kurwa nienawidze najbardziej ale w wykonaniu szwagra "to kiedy się bronisz mistrzu?")...ja pierdole!Gdyby nie fakt że pałam wielkim uczuciem do mojej wspaniałej zwariowanej rodziny to bym popierdolił te święta...tymczasem gifty musze im wszystkim znaleść a to sie znaczy że będę musiał napierdalać przez kilka godzin po galerii via krakowskiej via największej w grodzie via która powoduje we mnie reakcje wymiotne. Z chęcią wysłałbym tam Mateusza (czyt. współlokatora) ale jego znająć to wróciłby bez kasy ale za to z 5 koszulkami espirita albo innego lansiarskiego gówna. No i tu musze zaznaczyć że Mati jest mistrzem ludzi specjalizujących się w przetrwaniu do "pierwszego" (ja jestem na drugim miejscu)...krótki przykład: Sobota last łikend, Mateusz oświadcza rano (tj 14.00) na delikatnym kacu że zostało mu 100 zł do pierwszego czyli jakies 7 dni...mnie wtedy nasuwają się dwa skojarzenia
- uno - ja dałbym rady nawet do 10 za to przetrwać
- duo - chowac fajki, jedzenie i reszte dóbr bo Mati bez kasy = Paweł moge?
100 zł na 7 dni to absolutna renta ale są ludzie co jakoś sobie z tym radzą....ale nie Mati.I tak oto wracając rano w Niedziele z pracy powtarzam "za najniższą krajową" zastaje Mateusza ponownie na kacu (tu prosze sie nie sugerować że wszystko przepił...generalnie ma strasznie słaby łeb, po jednym piwie czasem nie może zasnąć bo się mu w głowie kręci wiec nawet jakby chciał usilnie rozdupcyć wszystko w barze to chyba tylko stawiając innym)...ale tym razem oświadcza dumnie że kupił sobie nowe polo za 70 zł....jesu!
- Pieniądze Ci jakieś przelali?-pytam(co jest generalnie debilnym pytaniem bo jest łikend)
- Nieee- odpowiada
- Aha-to ja już wszystko wiem (przecie on nawet 2 godzin nie przeżyje kurwa za 30 zł które chyba jeszcze ma)
- Dam rady, wezme od Robcia kaske jutro-odpowiada (Robcio to szef-materiał na kolejnego bloga,podobno kiedys walcem jeździł)
- Spoko Mati - oświadczam (dobrze wiem że Robcio nie da mu żadnej kasy bo pożyczył mu 5 stów na laptopa w zeszłym tygodniu)
To by było na tyle, tak to wygląda co miesiąc... wczoraj zapomniałem fajek rano do pracy..kiedy wróciłem wieczorem fajki wyparowały...ech, nic dodać nic ująć.---widzisz Karola ja też mam takie swoje dziecko na wychowaniu...

wtorek, 27 listopada 2007

NATIVE ENGLISH TEACHER from London...

Heh wy dziewczyny to mnie dzis rano widziałyście z toną śniegu za kołnierzem...Miałem strasznego wkurwa na pana A. za te swoje chore wczorajsze akcje (wszyscy są przeciwko mnie itd.) za to wszystko co dla niego zrobiłem a przynajmniej się starałem...wczoraj przed snem tak sobie układałem całą zjebe na tego goscia i moje wielkie rozczarowanie jego osobą...chciałem to tu zamieścic bo wiem że spoglądniecie i przeczytacie (szczególnie awangarda która komentarze mi daje mniam...i jego zna bardzo dobrze).Wiec ostatecznie popierdoliłem ten komentarz na jego temat...wszyscy znacie sytuacje wiec nie bedę się rozpisywał bo szkoda czasu (jak chcecie znac moje zdanie to napiszcie, może wtedy sie pokusze, bo nie jestem tak do konca do gościa negatywnie nastawiony, poprostu rozczarowany i tyle)...dziś wyszedł i jedyne co powiedział to że się wyprowadza i tyle...bywa.
Mile zaskoczony jestem 12 godzinami z pania manager...było miło i oby tak dalej...duzy +
Wkurw na jebany internet i pana co myśli że jest komuna jakas i jak powie że tak ma być to wszyscy mu będą stopy całować...bujaj panie tego neta albo rozwiązujemy umowe...kapitalizm jest!
Plan jest że w góry odpocząć na weeknd jade do chaty zasypanej bez cywilizacji...wróce odmieniony...yo.

niedziela, 25 listopada 2007

Niespodziewane smsy z dalekich miast...

Niedziela (jeżeli takowa wogóle istniała) okazałą sie dniem bardzo bezstresowym, może dlatego że wstałem o 16.00 i zanim uskuteczniłem chińczyka na Miodowej to zorientowałem się że za minut kilka musze wrócic do pracy....herbatka, odwiedziny sąsiada i jakis lajtowy filmik....(aha no i odwiedził współlokatora pewien Pan co to sie legitymował taką specjalną plakietką...ale o tym sza bo nie bedę tu M. szargał reputacji), w pracy nie ma żadnych ludzi wiec na spokojnie można sie ładowac do łóżka...i wszystko byłoby cacy gdyby nie mała wiadomość na moim cell fonie około 23.00 z dalekiego miasta od bliskiej osoby o której usilnie staram sie zapomnieć od dłuższego czasu.Biorąc pod uwagę złozoność naszej ostatniej rozmowy która przeistoczyła sie w przejebaną kłótnie i mocne postanowienie wykasowania wszelkiego rodzaju kontaku z dana osobą (mail,numer tel, gg etc.) mój naprawde mile zapowiadający sie koniec Niedzieli zamienił się w mega wkurw!
Martwi mnie tylko to że na całej tej bezsensownej sytuacji ucierpiał tylko biedny, niewinny Wrocław...
Spoko, zrobie sobie jajeczniczke w pracy, chlebusia zjem położe się lulu i może do wiosny się pozbieram...

sobota, 24 listopada 2007

To dla tej garstki miłośników...


I say parking tickets! you're crazy, i don't...

He says well, they have some outstanding warrents left on you
and they want to just solve them you know, whatever it'll be.
So they take me in on a chain down to long beach
and now they lock me up in the cell behind the courtroom in long beach
while i'm awaiting to be heard on my traffic offences! parking tickets!
I paniced, i'm thinking, oh my god, man, while i'm here, what's to stop them?
I mean what's really to stop them, oh, i assumed that maybe some day
my mother would realize that i should have gotten out! yeah,
she was nice, she would have known but still, what's to stop them?
and finally they called, so, they called, oh, man....scared

Jest naprawde znikoma liczba ludzi którzy są w stanie rozpoznac ten tekst...

Sobota nieomal koniec świata...

Mysle że Sobota bardzo zaowocowała we wszelkiej maści wkurwienia...
- zaczynając od Matiego który notorycznie sprowadza swoją laskę na noc...a trzeba zaznaczyc że zyjemy razem pod jednym dachem i w tym samym pink roomie co niestety czasem owocuje lekkimi spięciami...no ale zaraz żebym to ja nie mógł spokojnie w slipkach po pokoju w sobote rano pospacerować bo on jej opowiada o tym jakie tematy miał na maturze? WTFK?Ale spoko odbyła sie krótka rozmowa i na spokojnie doszliśmy do porozumienia że laska będzie częściej jak ja wale nocki w mojej wspaniałej robocie za powtarzam "najniższą krajową".
- wkurwiło mnie moje konto na którym mam tylko 70 zili do pierwszego czyli 10 złotych an dzień...poszalejemy.
-generalnie MPK Krakowskie które jest poprostu zle działającą instytucją...a szczególnie linia 173 która kurwa jezdzi jak jej sie podoba a my stoimy przez 40 minut i robimy z siebie idiotów (i tym razem popatrzyliśmy na rozkład sobotni)...wiec w ramach protestu nie kupilismy biletu...
-węgrzy w pracy, ale tylko za to że jak mówie do nich po angielsku to oni odpowiadają po węgiersku...taki troche francuski syndrom.
-aha no i już długo kiełkujący wkurw na portal internetowy "nasza-klasa"...który w godzinach dziennych jest poprostu nie do łyknięcia...popracujcie nad serwerami panowie bo ja naprawde coś sobie przez was zrobie...a ten wasz jebany komunikat "serwer przeciążony" z tym niby pudlastym serem to mi sie już po nocach śni...
-wkurw w końcu na to że musze zastąpić kumpele w pracy i jak sie zapowiada bedę musiał siedziec na recepcji do poniedziałku rano....dzisas chyba nakręce jakis jebany film o problemach recepcjonisty...(no i łikend poprostu poszedł się jebać)
-a tu kolejny wkurw na to że miałem wczoraj straszną ochotę sie nadupcyć a zasypiałem przy drugim bronxie po 12 godzinach tyrania....
-wkurw na chroniczny brak laski...(ale przynajmniej przestałem myśleć o Agacie K. której to chyba całego bloga poświece kiedyś jak mi już całkiem temperatura zejdzie...nazwe go "zostanmy_znajomymi.chujowywrocław.pl
-wkurw na to że mnie nie stać na płytę "unkle" która kopie w dupe.....

I jeden jedyny plus tego dnia dla niezawodnych hot-dogów z przybytku ikea które idealnie służą za pełnowartościowy obiad za 5 zł (wdupcyłem 5 i buchnełem chyba ze 3 kubki pepsi...yeah)